sobota, 16 lutego 2008

Cztery miesiące ciszy, a działo się oj działo... :D

Witamy! :)
Pewnie wszyscy spisaliście już naszego bloga na straty, w sumie to zrozumiałe, gdy przez cztery kolejne miesiące nie pojawiały się żadne notki ;] Niestety, ale lenistwo wzięło górę nad chęcią pisania, postaramy się jednak to zmienić :) Wydaje się, że nowe siły wstąpiły w autorów bloga i podjęliśmy próbę reaktywacji, zobaczymy na jak długo starczy naszego zapału... ;P Dzisiejsza notka będzie w pewnym sensie wyjątkowa, ponieważ postaramy się przybliżyć wam te wszystkie zdarzenia, które miały miejsce u nas od czasu ostatniej notki. Na początku należy Wam się komentarz do ankiety która została zamieszczona 14 listopada... ;] Cóż, z Waszego głosowania wynika, że ksywka "Rubik" pasowałaby do Korala dużo bardziej, jednak (naturo okrutna ;) ) fryzura, która zapoczątkowała krótkotrwały żywot Korala - Rubika, przeszła już do historii ;) Więc wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że (póki co) zostaniemy przy obecnej ksywce dla lokatora pokoju 309 :D Sprawy organizacyjne załatwione, więc rozpoczynamy relację z ostatnich czterech miesięcy naszego życia :) (Postaramy się zachować porządek chronologiczny)

20 listopada roku 2007 wstrząsające wieści dotarły do pokoju 309... Tego dnia Wodziu otrzymał wyniki badań (lekkomyślnie poszedł do lekarza, aby zrobić sobie badania wątroby). Wyniki były jednoznaczne - ASPAT (lub ALAT, ciężko stwierdzić z perspektywy czasu) na poziomie 88, norma ogólnoświatowa 41 :) Efektem tego było skierowanie na kolejne badania i groźba pół roku abstynencji, wiadomość ta niczym wyrok padła z ust lekarza, trzeba było pocieszyć kolegę, jedna impreza w tą, czy w tą dużej różnicy nie zrobi... ;)
Niestety badania skomplikowały w znaczny sposób życie Wodzia, specjalna dieta, ograniczone do minimum picie alkoholu (ustanowiony został Dzień Świstaka - jedyny dzień w miesiącu w którym Wodziu może pić alkohol), coraz częściej w pokoju 309 panowała atmosfera zadumy ("Stajesz się tym co pijesz...", czy kiedyś obudzę się i zamiast Wodzia w pokoju ujrzę ogromną marchewkę?). Jednak żyć trzeba było dalej, Wodziu musiał stawić czoła nowym okolicznościom i wykazać się dużą zdolnością adaptacji do zaistniałych warunków :D Życie toczyło się w sposób możliwie normalny... Aż do pierwszego Dnia Świstaka...
Ponieważ dzień świstaka zdarza się tylko raz w miesiącu trzeba było wykorzystać nadarzającą się okazję... ;) Uchwalona została posiadówka u Jerzyka. Wszyscy się dobrze bawili, przynajmniej tak twierdzą osobniki z największą ilością wspomnień z tamtego wieczoru :) Pech chciał, że Jerzyk był akurat w trakcie remontu i malowania ścian... ;) Pistacjowy kolor farby pięknie komponował się z drzwiami pokoju 110 (Kacper zmywający przez pół nocy z drzwi półtora metrowy napis "Kacper I love You !" - bezcenne :D). W taki oto sposób daliśmy upust naszej inwencji twórczej :D

Czas mijał nieubłaganie, aż w końcu nastał grudzień.

W grudniu swoje urodziny obchodził kolega z pokoju 304 - Marek :) Chcieliśmy jak najpełniej wyrazić nasze życzenia dla Marka, więc korzystając z faktu, że pistacjowej farby jeszcze troche zostało powtórzyliśmy wyczyn z dekoracją drzwi. :) Tym razem wpadliśmy na to, aby uwiecznić nasze dzieło, oto efekt naszych starań :


Sami oceńcie, czy można sobie wyobrazić lepsze życzenia :D

Reszta miesiąca mijała w spokojnej atmosferze, bez wydarzeń wartych dalszej wzmianki. Sylwester lokatorzy pokoju 309 spędzali osobno : Wodziu w Łazach, a Koral w Krościenku nad Dunajcem (Jeśli tylko się uda, to w najbliższym czasie pojawi się notka krótko opisująca pewien przejaw fantazji ekipy Korala, która to postanowiła niecodziennie przyozdobić krążownik szos którym ma w zwyczaju poruszać się Koral ;) ).
Nowy rok zaowocował pojawieniem się w pokoju 309 trzeciej żyjącej istoty... :) Nowym współlokatorem został Żubr... Bojownik syjamski w kolorze niebieskim metallic, którego uratowaliśmy ze sklepu zoologicznego za cenę 10 zł :) Proszę Państwa oto Żubr :

Na chwilę obecną Żubr żyje, ma się dobrze (nie narzeka na warunki bytowania ;)), oraz dorobił się niebieskiego żwirku na dnie słoika i napowietrzacza, (z powodu chwilowego braku możliwości aktualne zdjęcie Żubra pojawi się w najbliższym czasie.) :D
Pewnego wieczoru (zaawansowany styczeń) autorzy bloga wracając wraz z Mariem (kumplem z akademika) z imprezy plenerowej odbywającej się w parku koło naszego wydziału zobaczyli jak dwóch odważnych dresiarzy zaatakowało na ulicy chłopaka wracającego ze swą dziewczyną z baru. Chcąc dać przykład wzorowej postawy obywatelskiej ruszyliśmy na pomoc zaatakowanemu. Konfiguracja "dwóch na jednego" przeszła w "trzech na dwóch", kto by pomyślał, że gliwiccy dresiarze mogą tak szybko uciekać ratując swoje tyłki... ;P Zaatakowany chłopak nie odniósł poważniejszych obrażeń, napastnicy wyszli na tej konfrontacji zdecydowanie gorzej... Tacy z nas bohaterowie ! :D Styczeń pożegnał nas dwoma pozytywnymi wydarzeniami : pierwszym z nich była impreza urodzinowa Aparata i Arcziego, mieszkańców D.S. Solaris, impreza udana, fotki z imprezy zaskakujące, czyli tak jak powinno być :D Kolejnym był tłusty czwartek, dzień ten spędziliśmy tradycyjnie, przy kawie i pączkach (zapas kawy gwarantował nam kolega Ujej z Solarisa :D). Ponieważ kawę dobrze jest pić w plenerze wybraliśmy się na mały spacer po okolicy. Po drodze przykleiła się do nas pewna ciekawa ozdoba :


Póki co służy nam jako osobliwy dywan w pokoju, w komentarzach możecie zgłaszać propozycje wykorzystania tego cuda :D
W końcu dochodzimy do lutego. Najkrótszy miesiąc w roku otworzyliśmy urodzinami Bryndzy (ciekawe, że tylu ludzi rodzi się na początku roku ;) ), był to kolejny wieczór który nie pozwalał Wodziowi zachować alkoholowego celibatu, cóż zrobić... ;P Na szczęście stosunkowo niedawno (jakieś trzy dni temu) kolejne badania wykazały, że Wodziu cudownie ozdrowiał :D Wątroba działa jak marzenie, na kolejne badania Wodziu został zaproszony po ukończeniu studiów... Więc wszystko wraca do normy :D Tak się właśnie w skrócie prezentują ostatnie cztery miesiące naszego życia, fakt pojawienia się kolejnej sesji jest dość oczywisty więc został pominięty w notce, uściślając sesja to dla nas na chwilę obecną wciąż jak najbardziej aktualne zjawisko, miejmy nadzieję, że do końca lutego będziemy mogli powiedzieć, że zdaliśmy wszystko :D

środa, 14 listopada 2007

Jeszcze żyjemy (ale co to za życie) ! :D

Witajcie :) Powracamy po anormalnie długiej przerwie :) Spowodowana ona była tym, że w akademiku od jakiegoś czasu naprawdę prawie nic się nie dzieje. Chyba aura jesienno/zimowa sprawiła, że pomysłowość ludzi w tej okolicy została uśpiona ;P Obaj autorzy bloga są teraz pochłonięci zaliczaniem kartkówek, tudzież konstruowaniem piekielnych maszyn na projekt z PUCa. Co jakiś czas (głównie w poniedziałki, gdyż wtorki na uczelni są wyjątkowo mało wymagające ;) ) aura naukowa przerywana jest wypadami do pobliskich pubów, aby wymienić międzywydziałowe opinie o studiowaniu :D Na ostatnim takim spotkaniu, które odbyło się w gliwickim VIPie, narodziła się niepokojąca Korala idea, mianowicie posądzono go o posiadanie fryzury a la Piotr Rubik :D Stąd też wzięła się nowa xywka dla Korala - Rubik ;P Mimo usilnych walk ze strony zainteresowanego studenta, w pewnych kręgach xywa ta niebezpiecznie się zadomawia ;) Wszyscy, a szczególnie Koral, są ciekawi dalszych losów nowego przydomka ;P Poza wymyśleniem nowej xywki poniedziałkowy wypad do VIPa uświadomił nam, że naprawdę nie lubimy Piasta Gliwice (a przynajmniej jego kibiców) ;) Sami widzicie, że w akademiku dzieje się mało, ale w miarę sił i możliwości będziemy starali się unikać tak długich okresów beznotkowych ;)

P.S
Uwaga, uwaga ! :) Po prawej stronie bloga zamieszczona została ankieta, możecie wyrazić swoją szczerą opinię na temat tego, co sądzicie o pomyśle nowej xywki dla Korala :) Redakcja ze swojej strony zapewnia, że weźmie wyniki głosowania pod uwagę ;P Ankieta trwa tydzień, zapraszamy do głosowania :D

poniedziałek, 29 października 2007

Zagubiłem się w mieście :)

Tym razem notka autotematyczna Korala :) Jako, że w akademiku życie ostatnio płynie wolno i spokojnie postanowiłem opisać swoją ostatnią wycieczkę do Tychów. Mianowicie w sobotę otrzymałem zaproszenie od Jerzyka, na mały wieczorny obchód miasta w którym mieszka, czyli Tychów. Obchód rozpoczął się (i jak się okazało skończył ;P) w pubie lokalnie znanym jako "Jazzowa". Sam pobyt w pubie nie jest materiałem na notkę, ot zwyczajna degustacja materii znajdującej się w beczkach za barem :) Natomiast warte uwagi są wydarzenia jakie miały miejsce, gdy wyszedłem odprowadzić pewną uroczą osóbkę do domu :) Osóbka ta mieszka mniej więcej 25 minut na piechotę od knajpki i tyle też trwała droga, kiedy szliśmy razem :) Potem przyszedł czas na powrót, i tu się zaczęły schody... :D Tychy jest to miasto z osiedlami pooznaczanymi kolejnymi literami alfabetu. Jazzowa znajduje się na osiedlu E, dom uroczej osóbki (której imię brzmi Aneta) na osiedlu L. Ruszyłem więc w drogę powrotną na E, trasą, którą (jak mi się wydawało) przyszedłem. Po 20 minutach marszu, gdy okolica wciąż nie przypominała osiedla E postanowiłem zadzwonić do Jerzyka. Wtedy potwierdziły się moje najgorsze przypuszczenia, byłem w dupie tak głęboko, że widać było tylko nóżki ;P Szybka korekcja kursu wykonana przez Jerzyka przez telefon miała pomóc mi w odnalezieniu się w zaistniałej sytuacji, miała... :) Po zwiedzeniu osiedla W i U znalazłem się na rondzie terytorialnie przynależącym do T :D Wtedy moja cierpliwość się skończyła, kolejny telefon do Jerzyka (telefonów było więcej, ale żeby nie zaciemniać sytuacji te mniej znaczące pominąłem) miał na celu zakomunikowanie mojej pozycji i tego, że czekam, aż mnie stamtąd zabierze :D Po kilkunastu minutach zjawił się Jerzyk ze swoją znajomą (znajoma na szczęście nie piła i miała auto) i wróciliśmy na upragnione E. :) Cała sytuacja miała miejsce po 3 w nocy, czym usprawiedliwiam to zawirowanie w orientacji w terenie, jakiego doświadczyłem tamtej nocy :)

Legenda :
*Niebieska flaga z dwoma białymi strzałkami - Pub "Jazzowa"
*Niebieska trójkątna flaga - Dom Anety :)
*Pomarańczowa flaga - okolice miejsca, gdzie znalazł mnie Jerzyk :)

Droga powrotna była troszkę bardziej kręta, lecz skala mapki nie pozwoliła na ukazanie jej całego piękna :D

środa, 24 października 2007

Koncert życzeń, wielkie porządki i takie tam :)

Witojcie! :D Dzisiejsza notka jest dość wyjątkowa, chcieliśmy ją rozpocząć najlepszymi życzeniami dla Młodego z okazji 18stych urodzin, zdrowia, szczęścia, pomyślności i innych takich pierdół ;) Życzeń składać nie umiemy, więc ograniczymy się do powyższych treści ;P Następnym punktem koncertu życzeń są pozdrowienia dla ekipy z Solara, której członkowie podobno regularnie odwiedzają naszego bloga (czego nie widać po komentarzach ;P) :) Tym optymistycznym akcentem kończymy koncert życzeń :)
Ostatnio w akademiku nastał okres zwany jesienną depresją, nie dzieje się (prawie ;P) nic, dni się wloką,noce zaś są stanowczo za krótkie ;) Na szczęście zdarzają się optymistyczne akcenty, jak ostatnia, spontaniczna impreza (nikt jej nie planował dopóki sama się nie zaplanowała :) ). Nieciekawy wieczór + kawowy specyfik Ujeja zaowocowały tym, co widzicie pod spodem, dłuższy komentarz słowny wydaje się zbędny :D


Od lewej : Bryndza, Jerzyk, Wodziu, Przemo i Pedros.

Kolega z 304 miał ciekawą minę, gdy wchodził do swojego pokoju :D

Mędrca szkiełko i oko ;P

Oto debiut na naszym blogu :) Po raz pierwszy pojawiła się na nim Ola - kumpela ze 110. Na pierwszym planie Koral i jedna z jego głupich min :D

Jest taka piosenka Dżemu "Cała w trawie". Hmm... :D



Niektórzy pod koniec imprezy mieli bardzo ciekawy wyraz twarzy :D

Impreza się udała, przy okazji pozbyliśmy się zepsutego krzesła (szybowało niczym nasze militarne Jastrzębie) :D Ale jak to po każdej imprezie, trzeba było posprzątać. To nie jest żart, naprawdę posprzątaliśmy nasz pokój. :D Oto dowód :

Tym akcentem kończymy kolejną notkę i zachęcamy do komentowania :D

sobota, 20 października 2007

Show must go on ! :D

Jako, że oboje wylądowaliśmy na dziekance uznaliśmy, że "tak być nie będzie" ;) Postanowiliśmy nadrobić wszelkie zaległości i w przyszłym roku wrócić na normalny tok studiów. Spłodziliśmy więc podania o przyznanie pełnego awansu na najbliższe semestry. Nasz prodziekan po przeczytaniu naszych poematów o tym, jakie to ciężkie jest życie studenta przygotowującego się do sesji, jak bardzo żałujemy naszej porażki i o tym, jakie to ogromne pokłady siły do nauki wstąpiły w nas po oblaniu egzaminów nie był w stanie odmówić nam pełnego awansu :D Teraz tylko musimy zaliczyć najbliższe dwa semestry i wracamy do gry ! :D Ostatni tydzień w akademiku upłynął pod znakiem spontanicznych akcji typu wyjście by pograć w piłkę na hali o 24:30 albo powrót do akademika po eskapadzie barowo/clubowej o 5 rano. Urozmaicały one życie akademikowe upływające raczej pod znakiem rozprężenia posesyjnego i doprowadzały do rozpaczy portierki, które musiały przerywać swój sen na zmianie, aby otworzyć drzwi studentom wracającym "na noc" do pokoju :D Notka pisana jest z koralowego domu, bo autorzy po dwóch tygodniach intensywnego mieszkania w akademiku musieli w końcu odpocząć i wrócili do rodzin (żeby wyprać ciuchy, wziąć jedzenie, uzupełnić braki finansowe ;P) :) Już jutro powrót do Glivitz, znów zapełni się lodówka, znów pokój będzie względnie czysty, znów naczynia będą pozmywane (opisany stan dotyczy pierwszych 36 godzin po powrocie), później wszystko wróci do normy ;) Tymczasem pamiętajmy, że już jutro powinniśmy iść po raz kolejny spełnić swój obowiązek obywatelski i oddać nasz cenny głos, by żyło się nam lepiej ;)

wtorek, 16 października 2007

Gloria victis... !!!

No i się stało, obaj autorzy bloga oblali ostateczny termin egzaminu z Projektowania Urządzeń Cyfrowych, co jednoznacznie wiąże się z przymusowym oddelegowaniem na urlop dziekański. Mimo dzielnej postawy i zażartej walki poziom pytań okazał się być za wysoki dla naszej dwójki. Ale nic to, bierzemy cały następny semestr awansem, postaramy się nadrobić zaległości i wrócić na normalny tok studiów. Tyle jeśli chodzi o ogłoszenia parafialne. Poza egzaminami nasze życie studenckie kwitnie jak flora na wiosnę ;) Dzisiaj odkryliśmy nowe miejsce kulturalnych spotkań ze znajomymi :) Kumpel z bloku naprzeciwko naszego akademika zaprosił nas na browarek... na dachu swojego budynku :D Sceneria piękna, panorama na całe Gliwice i okolice, po prostu plaża, zdjęcia z naszego dzisiejszego spotkania możecie podziwiać poniżej ;)


(Od lewej : Jasiu, Pajac, Jerzyk)
Słoneczko, browarek, dach - czego chcieć więcej ;P


Widok z dachu na nasz akademik :D

Żeby nikt nie myślał, że studiowanie to same przyjemności, wrzucamy fotki z wykładu z Podstaw Automatyki. Komentarz do zdjęć autorstwa Victora :)

"Apropos pilnego studiowania. Oto zdjęcie Korala nad wyraz zainteresowanego podstawami automatyki, oraz Wodziu, który w myśl przyświecającej nam wszystkim zasadzie "zrobić kurs spawacza i wyjechać za granicę" jeździ buldożerem, znaczy się trenuje :D"


Wykłady z PA są baardzo interesujące... ;P

Ile można grać w grę o buldożerze? ;P

Na koniec zamieszczamy zdjęcie lodówki po zakupach... :D


piątek, 12 października 2007

Powrót po długiej przerwie :)

Dużo czasu minęło zanim w końcu pojawiły się okoliczności sprzyjające napisaniu kolejnej notki :D Mijają właśnie dwa tygodnie odkąd wprowadziliśmy się do akademika, w naszym życiu zmieniło się prawie wszystko... Prawie, bo kampania wrześniowa na przykład jeszcze trwa :D Podczas kulturalnych spotkań przy herbacie na różnych piętrach naszego DS'a poznaliśmy naszych sąsiadów (choć nie tylko sąsiadów, w tym miejscu przesyłamy pozdro 600 dla górali i góralek ;P ) :D Mieszkamy dosłownie dwie minuty od uczelni, co jednak nie przeszkodziło Koralowi w zaspaniu na poranne zajęcia ;P Na szczęście z reguły budziki są tak nieznośne, że jakiekolwiek ponadplanowe przedłużenie snu okazuje się być niewykonlane (mimo iż budzi nas codziennie słodki głos Pani Miss Li z reklamy Tele2 ;P) :) Odkryliśmy też potencjalnie niebezpieczne zjawisko w naszym pokoju, podejrzewamy, że pod naszymi łóżkami znajduje się jakaś wÓdna żyła, która co jakiś czas daje o sobie znać pogarszając odbieranie przez nas rzeczywistości :D Ogólnie życie w akademiku coraz bardziej zaczyna nam się podobać ;P W ramach rekompensaty za długi okres nieaktualizowania bloga zamieszczamy małą galerię zdjęć z pokoju 309 :D


Wycieczkę rozpoczynamy wchodząc w drzwi, to jest pierwszy widok jaki ukazuje się oczom naszych gości :)

Po lewej znajduje się nasza pokojowa umywalka do której zazwyczaj nie ma dostępu przez zalegające w niej naczynia ;P

Tutaj śpimy, łóżka jak łóżka, jest gdzie położyć graty ;P

Lodówka, uchwyciliśmy moment w którym jest anormalnie pełna :D

Święte miejsce Korala, jego ukochane biurko, ostatni bastion prywatności w komunistycznej celi nr. 309 ;P

Biurko Wodzia, prawie posprzątane, prawie... :D

Widok z perspektywy osoby znajdującej się przy oknie. Monitor stojący na stoliku jest na stałe podłączony do kompa Wodzia, służy tylko i wyłącznie oglądaniu filmów bez wychodzenia z łózka :D

A to wspaniały wynalazek kolegów z 312 :)

W ten oto sposób kończy się zapoznawcza wycieczka po pokoju 309 :) Z czasem będziemy aktualizowali pulę zdjęć, aby pokazać nasz pokój w różnych okolicznościach :) A póki co koniec notki, czas się wziąć dalej do nauki na jutrzejszy egzamin ;P