sobota, 20 października 2007

Show must go on ! :D

Jako, że oboje wylądowaliśmy na dziekance uznaliśmy, że "tak być nie będzie" ;) Postanowiliśmy nadrobić wszelkie zaległości i w przyszłym roku wrócić na normalny tok studiów. Spłodziliśmy więc podania o przyznanie pełnego awansu na najbliższe semestry. Nasz prodziekan po przeczytaniu naszych poematów o tym, jakie to ciężkie jest życie studenta przygotowującego się do sesji, jak bardzo żałujemy naszej porażki i o tym, jakie to ogromne pokłady siły do nauki wstąpiły w nas po oblaniu egzaminów nie był w stanie odmówić nam pełnego awansu :D Teraz tylko musimy zaliczyć najbliższe dwa semestry i wracamy do gry ! :D Ostatni tydzień w akademiku upłynął pod znakiem spontanicznych akcji typu wyjście by pograć w piłkę na hali o 24:30 albo powrót do akademika po eskapadzie barowo/clubowej o 5 rano. Urozmaicały one życie akademikowe upływające raczej pod znakiem rozprężenia posesyjnego i doprowadzały do rozpaczy portierki, które musiały przerywać swój sen na zmianie, aby otworzyć drzwi studentom wracającym "na noc" do pokoju :D Notka pisana jest z koralowego domu, bo autorzy po dwóch tygodniach intensywnego mieszkania w akademiku musieli w końcu odpocząć i wrócili do rodzin (żeby wyprać ciuchy, wziąć jedzenie, uzupełnić braki finansowe ;P) :) Już jutro powrót do Glivitz, znów zapełni się lodówka, znów pokój będzie względnie czysty, znów naczynia będą pozmywane (opisany stan dotyczy pierwszych 36 godzin po powrocie), później wszystko wróci do normy ;) Tymczasem pamiętajmy, że już jutro powinniśmy iść po raz kolejny spełnić swój obowiązek obywatelski i oddać nasz cenny głos, by żyło się nam lepiej ;)

3 komentarze:

goeuropa pisze...

"Ostatni tydzień w akademiku upłynął pod znakiem spontanicznych akcji..."
cos czuje ze bedziesz mogl takie notki puszczac co tydzien ;]pozdro sasiad / jerzyk

Anonimowy pisze...

No raczej :D Mając Ciebie po drugiej stronie ulicy nudzić się nie będziemy :D

Anonimowy pisze...

No chłopaki teraz myśle że dopiero rozkręci sie nasze życie studencki :, Pozdrowienia z jak najbardziej "świętej" ulicy Częstochowskiej